f
Muzzaica - hiszpański rock & metal
Polski  | Español

Ella La Rabia „Canción de Cuna Oceánica” (2022)


Romans kanaryjskiego folkloru z post hardcorem


Debiutancki album „Ella La Rabia” (2018) był dla mnie niczym grom z jasnego nieba. Wciąż pamiętam moment, gdy skuszona piękną okładką i świetnymi recenzjami po raz pierwszy kliknęłam play i… przepadłam. Muzyka tak świeża, tak malownicza, łącząca mocny post hardcore z przepięknymi post rockowymi pejzażami rodem z Wysp Kanaryjskich, skąd muzycy pochodzą, z miejsca podbiła moje serce, a kawałek „Elba” to wciąż dla mnie jedna z najlepszych piosenek hiszpańskiego rocka.

obraz

Nic dziwnego, że moje oczekiwania wobec drugiej płyty Ella La Rabia były ogromne. Czy zespołowi udało się im sprostać? I tak i nie. Przyznam, że przy pierwszym przesłuchaniu singli oraz krążka nie czułam się do końca przekonana. „Canción de Cuna Oceánica” okazała się trochę bardziej wymagająca, a jednak odpłaciła się po stokroć za cierpliwość - już przy drugim przesłuchaniu czułam, że to jednak bardzo udana płyta, a po trzecim śmiało uznałam ją za jedną z najlepszych, a na pewno najpiękniejszych hiszpańskich płyt 2022 roku.

Krążek rozpoczyna się od urokliwego wstępu, który płynnie przechodzi w ekspresyjny dalszy ciąg i równie mocny utwór „Valenta” (z urokliwym, melodyjnym zakończeniem). Kolejną dawkę posthardcore'u i gitarowych brzmień otrzymujemy w „MMXX”. Oba, świetne skądinąd, kawałki to kawał porządnej, ciężkiej muzy, jednak prawdziwa uczta zaczyna się tuż potem, kiedy przenosimy się do brzmień rodem z kanaryjskiego (i nie tylko) folkloru.

Zobacz teledysk „Yruene”:

Kompozycje nie przewyższają może „Elby”, ale sposób połączenia folku z ostrym krzykiem i ciężkimi gitarami jest tu wprost zjawiskowy. Rozpoczynające piosenkę „Yruene” plemienne bębny (taka Sepultura 😉) wraz z zakończeniem w rytmach kubańskich nadają jej wyjątkowej oryginalności. Z końcówką tą przepięknie komponuje się intro do olśniewającego, ponad pięciominutowego utworu „Canción de Cuna Oceánica”, zadedykowanego La Palmie, rodzinnej wyspie muzyków. Baśniowy klimat przedłuża jeszcze nastrojowy utwór „Santa †”, w którym pojawia się zarówno akompaniament pianina i rap, jak i dojmujący krzyk.

Kawałek „Ella La Rabia” przerywa ten magiczny blok i wracamy do mocnego hardcore-punka (choć oczywiście z melodyjnym refrenem). Ogień! 🔥 I znów chłopaki zwalniają, z gitarą akustyczną w ręku, po czym gwałtowny krzyk zwiastuje przejście do kolejnego kawałka. Tym razem to najdłuższy na płycie „Cumbrenueva” (tytuł nawiązuje do niesławnego wulkanu Cumbre Vieja z La Palmy), w którym znów nastroje zmieniają się jak kalejdoskopie, a jego końcówka to prawdziwy majstersztyk. Całą płytę wieńczy spokojne akustyczne „Octubre, 2019”.

Zobacz teledysk „Canción de Cuna Oceánica”:

„Canción de Cuna Oceánica” to kolejna zjawiskowa płyta od mieszkających w Madrycie chłopaków z Kanarów. To przepiękny, wielobarwny album, na którym ponownie pojawia się poetycki post rock i kanaryjski folklor, ale także dużo post hardcore'owej, a nawet metalowej miazgi. W moim odczuciu zresztą jest to krążek dużo cięższy niż debiut (jakby się zastanowić to w sumie rzadkość). Warto podkreślić, że zespół cudownie komponuje swoje płyty, zbliżając je do koncept albumów - ginąca sztuka w dzisiejszych czasach, w których królują serwisy streamingowe i złożone z pojedynczych piosenek playlisty. Cegiełkę do tych wyjątkowych wrażeń artystycznych dokłada cudowna, podobnie jak w przypadku debiutu, warstwa graficzna (autorami ilustracji są Mariano Sanchez (kontury) i Albert Ramos (kolor)).

10 utworów i niecałe 34 minuty. To płyta do słuchania głośno i z odpowiednim nastrojem, idealna do zimowych pejzaży oraz klimatycznych wieczorów. Czy zatem drugi zespół kapeli Ella La Rabia spełnił moje oczekiwania? Nie, on je przewyższył. Proszę państwa, oto ścisła czołówka najlepszych młodych zespołów w Hiszpanii.

Ocena: 9/10 ♥ ♥



PS.: Ella La Rabia to: Edu Pérez (wokal i gitara), Pablo Conterio (perkusja), Javi Pérez (gitara), Óscar R. Manrique (bas).

Posłuchaj płyty:

Linki zewnętrzne:

Zobacz też: