f
Muzzaica - hiszpański rock & metal
Polski  | Español

Ella La Rabia „Ella La Rabia” (2018)


Pobudka z zimowego snu.


Na debiutancki album kapeli Ella La Rabia natrafiłam przypadkiem, ale momentalnie okazało się, że to jedna z tych płyt, które z miejsca trafiają do serca i robią małą rewolucję na mojej playliście. Zespół zabiera nas w czterdziestominutową podróż, podczas której post hardcore miesza się z folkiem, a chwytające za serce melodie łamane są rozdzierającym krzykiem. Znajdziemy tu wyraziste linie basu, wiele spokojnych, wyciszonych fragmentów, jak i kawał ostrego punka, przy którym na koncertach odbywa się niezłe pogo (patrz teledysk do singlowego „La Huella”).

obraz

Edu Pérez (wokal, gitara), Javi Pérez (gitara, chórki), Óscar R. Manrique (bas) i Pablo Conterio (perkusja) obecnie mieszkają w Madrycie, ale ich korzeni szukać należy na Wyspach Kanaryjskich. To zapewne stamtąd zaczerpnęli wiele ludowej melodyki i wrażliwości, a także niektóre koncepty do swoich pełnych znaczeń tekstów (np. w tytule otwierającego album utworu pojawia się Magec, czyli bóg słońca z mitologii Guanczów, rodzimych mieszkańców Kanarów).

Poszczególne utwory są tylko fragmentami opowieści. Krótki, lecz stopniujący poziom emocji „Hijos de Magec” jest jak hitchcockowskie trzęsienie ziemi, po którym napięcie tylko rośnie. Wpierw wyśpiewane, a następnie wykrzyczane słowa: „...despierta ya / o soñaré por ti / no hay vuelta atrás” (obudź się już / albo będę śnił za Ciebie / nie ma odwrotu”) mogą stanowić motto tej płyty. Kiedy milknie krzyk, gładko przechodzimy do kawałka „Magma”, który doskonale pokazuje na co zespół stać: jest tu dużo melodii, ale też ciężkie riffy i solidna perkusja. Następnie wkraczamy już w sferę magii za sprawą niesamowitego kawałka „Elba”. Oparty na rytmie walca utwór, swoją melodyką przypomina ludową balladę, lecz choć rozpoczyna się (i kończy) akustycznie, z akompaniamentem kastanietów, to rozwija w utwór rockowy pełną gębą.

Bazujący na recytacji „Sol de Invierno” stanowi intro do prawdziwego wymiatacza „Nuestra Lucha”, w którym wokalnie udziela się Kantz (Tenpel, De la Cuna a la Tumba, Habitar la Mar, a tak poza tym jeden z moich ulubionych hiszpańskich głosów). To kawałek pełen mocy i hardcore’owego ciężaru, jednak z nagłym, zaskakującym zwrotem akcji za sprawą teatralnie brzmiącej puzonowej partii oraz rytmów latynoskich. Nie obyło się też bez absolutnie miażdżącego, ciężkiego finału.

Singlowy „La Huella” to wydawałoby się kawałek prosty i bezpośredni, lecz także wśród tej punkowej energii znalazło się miejsce na zmianę rytmu i długą, ocierającą się o stoner wstawkę. Chwilę wytchnienia przynosi nam spokojna ballada „Castillos de Hielo”, z ciekawą instrumentalistyką (wiolonczela, klawisze). W „Garoé” powracamy do folkowych brzmień i melodii z początku płyty; w akustyczny, wyciszony fragment niespodziewanie wchodzą z pełnym impetem gitary i niezauważalnie przenoszą nas do kawałka „Las nuevas armas” – i to znów jest jeden z najsilniejszych punktów tej płyty. Następny utwór, „Limerencia”, to kolejny dynamit w duchu Berri Txarrak, w którym nie zabrakło miejsca dla recytacji poematu Pedra Lezcano Montalvo. To wszystko prowadzi nas do epickiej końcówki – ośmiominutowego, postrockowego „Atenai”. Zespół w malowniczy sposób stopniuje napięcie i emocje, kończąc utwór długim outrem, w którym pojawia się powtarzany jak mantra egzystencjonalny tekst.

Pełnogrający debiut kapeli Ella La Rabia to płyta odważna, eksperymentalna i bardzo osobista. Na dodatek jest to krążek dopracowany od pierwszej do ostatniej nuty, łącznie z nienagannym brzmieniem, produkcją i przepiękną, przykuwającą uwagę okładką. Brawo!

Ocena: 8,5/10 ♥ ♥

Klip „La Huella” (feat. Jorge Vileilla)

Posłuchaj płyty:


Linki zewnętrzne: