Bala „Maleza” (2021)
Anxela „Anx” Baltar (wokal, gitara) i Violeta „V” Mosquera (wokal, perkusja) założyły zespół dla dobrej zabawy, nie przeczuwając że zaprowadzi je to na sceny międzynarodowych festiwali i przyniesie im kontrakt płytowy z dużą metalową wytwórnią. Wcześniej duet wydał dwa albumy w niezależnej galicyjskiej wytwórni Matapadre: angielskojęzyczny „Human Flesh” (2015) oraz angielsko-hiszpański „Lume”(2017). „Maleza” zawiera natomiast głównie utwory po hiszpańsku.
W swojej twórczości Bala nawiązuje do surowych brzmień lat 90. i różnorodnych wpływów takich gatunków jak grunge (Nirvana, Melvins czy Fu Manchu), punk, stoner i hardcore, niekiedy zahaczając nawet o sludge czy doom metal. Królują nisko przestrojone gitary, brudne riffy, gardłowy śpiew i krzyk, a to wszystko okraszone pulsującą perkusją.
Bala nie patyczkuje się ze swoimi słuchaczami i od pierwszych sekund krążka wytacza grube działa. Początek kawałka „Agitar” może przestraszyć słuchaczy o nieco słabszych nerwach. Takiego krzyku w hiszpańskiej muzyce jeszcze chyba nie słyszałam (a już na pewno nie w wykonaniu kobiety) – i mówię o tym z jak największym podziwem. Od pierwszych nut z głośników toczy się prawdziwy ogień i energia w czystej postaci. Dalej dziewczyny nie zwalniają tempa: „Hoy No” przywołuje na myśl ducha Nirvany z kawałków „You Know You’re Right” czy „Endless Nameless”. Zaśpiewany po angielsku utwór „X” sprawia, że twórczość Bali przypomina mi też nieco niektóre dokonania Courtney Love.
Zobacz teledyski:
Dzięki wsparciu wytwórni album promowały aż 4 teledyski: „Agitar”, „Hoy No”, „X”, „Mi Orden”, a także lyric video „Rituais”.
Możliwości wokalne Anx, jeśli chodzi o dojmujący wrzask docenimy także w „Quieres Entrar” czy „Bessie”. Natomiast stonerowy „Mi Orden”, przebojowy „Cien Obstáculos”, a także kawałek „Rituais” dzięki większej melodyjności mają potencjał by dotrzeć do nieco szerszego grona słuchaczy. Warto tu zwrócić uwagę na to, że „Rituais” śpiewany jest po galicyjsku i nawiązuje do lokalnego folkloru i opowieści o polowaniach na czarownice.
Bala przeniosła mnie na powrót do lat 90., wczesnej Nirvany, garażów na amerykańskich przedmieściach, czasów brudnego punka i hałaśliwego grunge’u. To wszystko z nienaganną produkcją i brzmieniem na miarę 2021 roku. W rezultacie ich krótkie i intensywne dzieło jest jak pigułka skoncentrowanej energii. Płyta przypomina pole bitwy, ale jest to jak najbardziej bitwa zwycięska!
Ocena: 9/10
Posłuchaj płyty:
Linki zewnętrzne:
- Strona oficjalna somosbala.com
- Facebook @somosbala
- Instagram @somos.bala
- Spotify Somos Bala
- Bandcamp Somos Bala
Zobacz też:
- NIUSY: Bala: wybuchowe kobitki i ich nowe single „Agitar” i „Hoy No”
- NIUSY: Histeryczny realizm. Druga epka Habitar La Mar „Realismo Histérico” (2018)
- NIUSY: Habitar La Mar debiutuje EPką „La deriva”. Hałas, melodie i brzmienie lat 90.
- NIUSY: Ogień z Kraju Basków. Liher publikuje album „Eta hutsa zen helmuga”
- ARTYKUŁY: Eksplozja fioletowej energii. Relacja z koncertu Mafaldy (foto + wideo). Sala La Mirona, 18.12.2021