f
Muzzaica - hiszpański rock & metal
Polski  | Español
Autor: J.K. Data: 21.08.2012 

Uzzhuaïa „13 veces por minuto” (2010)


obraz

Najnowsza płyta Uzzhuaïa, choć zachwyca część fanów i krytykę, mnie niestety trochę rozczarowuje. I to pomimo, że podobnej ewolucji stylu spodziewałam się już od pewnego czasu. Bowiem co w pewnym sensie dla mnie smutne, zespołowi Uzzhuaïa z pewnością nie można zarzucić niekonsekwencji. Już poprzedni, świetny z resztą, album „Destino Perdicción” był świadectwem tego, że ich muzyka staje się coraz lżejsza i bardziej melodyjna. Jednak „13 veces por minuto” niestety przesadza w tej tendencji.

Mimo iż melodyjność nigdy nie była pojmowana przeze mnie jako wada w muzyce jakiegokolwiek zespołu, to jednak tylko wtedy, gdy te melodie, wsparte przez ciężkie riffy, nie pozbawione są polotu. Choć trudno w to uwierzyć, największa wada „13 veces...” tkwi w tym, co do tej pory stanowiło jedną z największych zalet zespołu: w liniach melodycznych. Zbyt dużo tu refrenów pozbawionych jakby „kropki nad i” (np. „Angeles Malditos”), ale przede wszystkim bezsensownych zawodzeń w końcówkach całkiem niezłych, gdyby nie właśnie one, utworów („Magnífico Fracasado”, „Ante la Tempestad”). Kwintesencją tej negatywnej strony albumu jest kończący go „Desierto” – ballada w której jakoś nie potrafię znaleźć sensu ani punktu zaczepienia.

Choć „13 Veces por Minuto” jest nieco przesłodzona, na krążku pojawiają się piosenki, w których odnaleźć można charakterystyczny dla tego zespołu ogień, nawet jeśli w trochę bardziej wygładzonej odmianie. „O.C.K.” a zwłaszcza “Antes del Amanecer” (chyba najlepszy utwór na albumie) to hity jakby w starym stylu, podczas gdy „No Quiero verte Caer” i przede wszystkim „Durango” są jakby znakiem nowych, ale równie dobrych czasów w ich muzyce. Nowe i melodyjne nie musi być gorsze, co słyszymy w przepięknej, akustycznej pierwszej części "Magnifico Fracasado". Dodając do tego świetne riffy z innych piosenek (choćby wspomniane „Angeles Malditos”) i to, jak dobrze te piosenki wypadają na żywo, widzimy, że potencjał w zespole nadal jest i to wielki, zawiodły jedynie proporcje w tej mieszance.

Jeżeli tylko powstrzymać się od porównań z wcześniejszymi płytami (a już zwłaszcza trzeba uważać żeby słysząc jego niektóre fragmenty z wrażenia nie potknąć się i nie wpaść w przepaść, która dzieli go od „Diablo Blvd”) „13 Veces por Minuto” jest zwyczajnym, porządnym wręcz albumem. Ale fakt, że nie mówimy o debiutantach tylko o zespole z prawie dwudziestoletnim stażem i tak wspaniałą dyskografią nie może nie rzutować na moją ocenę. Biorąc pod uwagę to, na co zespół stać, to oprócz kilku dobrych piosenek i riffów w morzu przeciętności, po płycie, takim fanom jak ja, pozostaje jedynie pewien niesmak. Pozostali słuchacze nie powinni czuć się zawiedzeni. Uzzhuaïa to z pewnością wciąż rewelacja hardrocka. Nie tylko w skali Hiszpanii.

Ogólna ocena: 7,5/10

Posłuchaj płyty