f
Muzzaica - hiszpański rock & metal
Polski  | Español
Autor: J.K. Data: 23.10.2011 

Wywiad z Uzzhuaïa z lutego 2011 r. (tłumaczenie)


Płyta po płycie, Uzzhuaïa zbudowała solidną drogę, po której stąpa z coraz większą pewnością, co potwierdzili swoim nowym dziełem 13 Veces Por Minuto. Dobry moment żeby skontaktować się z zespołem, a naszym rozmówcą jest jeden z gitarzystów, Israel Ferrer „Izzra”, który bez problemu odpowiada w sposób jasny i bezkompromisowy na pytania, które się mu stawia.

Co znaczy dla was 13 Veces Por Minuto w odniesieniu do waszej przeszłości i przyszłości?

Bardzo nam pomogła iść naprzód. W ostatnim roku działo się dużo trudnych rzeczy: straty osobiste, choroby przyjaciół, zerwanie z naszym poprzednim managerem... 13 Veces Por Minuto było płytą, którą chcieliśmy zrobić, płytą, która sprawiła, że chcemy iść dalej, aż do końca.

Płytą Destino Perdición zawiesiliście sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Co różni nową płytę od poprzedniej?

Zawsze wieszamy sobie wysoko poprzeczkę, przy każdej płycie uważaliśmy za niemożliwe przewyższyć poprzednią, ale jednak, mówiąc skromnie i choć to może zabrzmieć bardzo bezczelnie, zawsze robimy dobre płyty. Są dobre ponieważ są nasze; są to płyty które chcemy słyszeć od Uzzhuaïa, ponieważ jesteśmy swoimi pierwszymi fanami.

Gdy decydujecie o nowych kompozycjach na płytę, jaka jest wasz sposób postępowania?

Każda płyta ma swoją specyfikę, swoje własne życie, swoje przygotowanie. Na „13 Veces Por Minuto” zrobiliśmy wstępną makietę z różnymi tematami i przekazaliśmy ją Manuelowi Tomasowi, inżynierowi z „Destino Perdición”, a także Gonzalo Parreño, naszemu zwyczajowemu producentowi. W tamtym roku miał pewne problemy ze zdrowiem i nie ukończył swojej pracy, zdecydowaliśmy więc kontynuować z Manuelem Tomasem. Niektóre kompozycje się zmieniło, niektóre dodało, aż po zagraniu ich milion razy, zobaczyliśmy, że mniej więcej już brzmią.

obraz

Jak się rozwijał proces nagrywania; czy była jakaś piosenka, która okazała się trudniejszą do nagrania, czy też wszystko szło płynnie?

Proces nagrywania miał miejsce w studiach Mojave w L’Eliana w Walencji, z Tomasem przy konsolecie. Ten facet to geniusz nagrywania, był w USA, a poza tym znał już nas, a my jego. Nagrywanie było trochę dziwne, bo każdy szedł nagrywać gdy była jego kolej i widywaliśmy się tylko od czasu do czasu, ale wszystko szło bardzo szczęśliwie i spokojnie. Bez żadnych problemów z piosenkami.

Wiadomo, że muzycy zawsze upierają się przy całej płycie, ale z której piosenki z „13 Veces...” jesteście najbardziej usatysfakcjonowani i dlaczego?

Wszystkie są fantastyczne. Być może piosenki, w których zespół otwiera drogę do innych dźwięków są tymi które uważam za świeższe dla nas, nie mówię, że są lepsze, ale bardziej innowacyjne dla naszych uszu, jak „Magnifico Fracasado”, „La Mala Suerte”, „Durango”... bo ja wiem, wszystkie...

A kto był najbardziej pracowity jeśli chodzi o wnoszenie nowych tematów na płytę?

Przepraszam, ale tutaj wszyscy jesteśmy pracowici, teraz i zawsze.

Po tym jak zademonstrowaliście swoją wartość na albumach śpiewanych po kastylijsku, które odniosły sukces, nie myśleliście o tym, by w przyszłości postawić na język angielski i w ten sposób zbadać wasze możliwości poza granicami kraju?

Nigdy nie mówiliśmy „nie” śpiewaniu po angielsku, nigdy nie robiliśmy ze śpiewania po kastylijsku naszej flagowej cechy. Zatem prawdopodobnie w przyszłości zobaczymy płytę Uzzhuaïa po angielsku, albo w wersji angielskiej, albo największe przeboje po angielsku... bo ja wiem.

Jesteście zespołem, którego muzyka ogarnia szerokie spektrum, bez definiowania się w stronę jednego konkretnego stylu. Uważacie, że to sprawia, że wspiera was więcej publiki, czy też przeciwnie, to niezdefiniowanie może być czasem przeszkodą?

Zawsze byliśmy w środku niczego, za bardzo rockowi dla heavymetalowców, za bardzo heavy dla rockandrollowców, za dobrze sprzedający się dla alternatywnych, za bardzo alternatywni dla sprzedających się... ale nam jest wszystko jedno. Robimy to co chcemy robić z naszą muzyką, a komu to się nie podoba niech sam sobie zmontuje zespół.

Dotarcie do miejsca gdzie dziś jesteście przewyższyło wasze oczekiwania czy też zawsze wierzyliście w wasze możliwości?

Przewyższyło z nadmiarem nadzieje, które mieliśmy na początku, ale jako szaleni fani Metallici, Guns n’Roses czy Motley Crue nie spoczniemy, aż będziemy mieli nasz własny samolot z nazwą Uzzhuaïa na ogonie... ha ha...

obraz

Chciałbym żebyś mi powiedział o temacie „O.C.K”; brzmi dla mnie bardzo à la lata siedemdziesiąte, jak Deep Purple. Jak wyglądał proces tworzenia? Co znaczy ten skrót?

„O.C.K” to kawałek, który na początku nie bardzo liczył się dla nas, był nakierowany w inny sposób, ale go odwróciliśmy i poprzez slide, skierowaliśmy w stronę klimatów południowych, Raging Slab czy Five Horse Jonhson, żeby potem w studiu dołożyć Hammonda Mr. Suzuki Samurai, z wspaniałych Babylon Rockets, i nasączyć tym aromatem Purple z lat siedemdziesiątych, o którym mówisz. Skrót to po prostu żart na łonie grupy, który nie będzie śmieszny jeśli go wytłumaczę, dla nas to jest coś jakby świątynia wiedzy shaolin...

Media branżowe uznały już wasze zasługi, ale czego brakuje w Hiszpanii, żeby Uzzhuaïa poszła jeszcze dalej i osiągnęła uznanie mediów i publiczności, powiedzmy, bardziej ogólnej?

Prawda jest taka że wcześniej bardziej się martwiliśmy o znaczenie, uznanie masowe, wybrzmiewanie wszędzie... ale zdaliśmy sobie sprawę, choć już to wiedzieliśmy, że to jest bardzo trudno osiągnąć. Zatem będziemy podążali naszą drogą, robiąc to co najbardziej nam się podoba i niech się dzieje to, co Bóg albo Diabeł chcą...

Co najbardziej pozytywnego i co negatywnego spotkało was podczas waszej kariery jako Uzzhuaïa?

Najbardziej pozytywne to iść grać o 10 godzin drogi od twojego domu do jakiejś zagubionej wioski czy miasteczka i zobaczyć garść szaleńców śpiewających twoje piosenki jak gdyby nie miało być jutra, to na prawdę wzrusza. Najbardziej negatywne... dzień w którym nas okradli w sali prób w czasach Diablo Blvd. Ale skurwysyny, jeśli znajdę kogoś z Marshall Aniversary w kolorze drewna kupionym z drugiej ręki, jakiegoś cholernego ćpuna, niech się przygotuje, bo go zdzielę w gębę, a potem zabiorę mój wzmaczniacz.

Za kilka lat skończycie 20 lat, odkąd zespól rozpoczął działalność; macie wydanych pięć albumów i kupę występów na koncie... Czy członkowie Uzzhuaïa mogą żyć z muzyki?

Już 20 lat!!!!!!!! Ale jestem stary, kuuurde... Członkowie Uzzhuaïa NIE żyją z muzyki, mają pracę jak każdy, ale TAK żyją muzyką w sposób wyjątkowy. Żyć z muzyki w tym kraju jest bardzo skomplikowane, żyć z rock’n’rolla to jeszcze trudniejsze, ale żyć z muzyki, która wypływa z twojego serca to prawie niemożliwe... przynajmniej my nie możemy, ale dalej rockujemy w wolnym świecie, jak mówił Neil Young.

Dzięki za twój czas.

Pozdrowienia dla całego świata. Sapientia et fortitudo.


Źródło: http://www.lomejordelrockestatal.com/
Przeprowadził Locky Perez
tłumaczenie J.K.

Zobacz też: