Tenpel „Culto a mí” (2017)
Aż 5 lat minęło od wydania „Ciclos” – poprzedniej płyty Tenpel. O ile zespół ten jeszcze nigdy nie wydał dwóch takich samych wydawnictw, to jeszcze od 2012 roku zmieniło się naprawdę wiele: zmiana gitarzysty, odejście klawiszowca (zespół na razie nie zdecydował się szukać nowego), przeprowadzka wokalisty do Malagi... Muzycy zaangażowali się też w nowe projekty: wokalista Kantz i gitarzysta Raúl Fernández stworzyli niebanalny Delobos (próbka ich możliwości: tutaj »), zaś już sam Kantz, korzystając ze swojej przeprowadzki na południe, wraz z muzykami andaluzyjskiego Catorce powołał do życia świetną kapelę De La Cuna A La Tumba, która zdążyła wydać już dwa albumy. Te i inne doświadczenia nie mogły pozostać bez wpływu na nową płytę Tenpel. I nie pozostały.
„Culto a mí” (Mój kult) to przede wszystkim wyraz specyficznego podejścia do muzyki. Choć pełna detali, niuansów i swoistego artyzmu, nie ma brzmieć jak wyjęta ze sterylnego laboratorium, a prędzej jak z sali prób – prosto i od serca, a niekiedy wręcz brudno, no bo to w końcu rock&roll. Czy nam się to podoba, czy nie, należy docenić ten autentyzm pobrzmiewający zarówno w muzyce, jak i w poruszających, bardzo osobistych tekstach, wypełnionych refleksjami o życiu i miejscu jednostki we współczesnym świecie (np. „Felices Inadaptados” – Szczęśliwi nieprzystosowani czy „Manual de Autoayuda” – Podręcznik samopomocy). Wyśpiewujący je głos Kantza – jeden z najlepszych w Hiszpanii i nie tylko – przenosi je do innego wymiaru.
W atmosferę płyty doskonale wprowadza już otwierający ją „Funeral Celeste” (Niebiański pogrzeb) o niepokojącym, niemal apokaliptycznym klimacie. To z tego utworu zaczerpnięty jest tytuł albumu. Następnie kapela serwuje nam całą gamę brzmień – w tych rozbudowanych kompozycjach wiele jest gwałtownie zmieniających się melodii i oryginalnych wykończeń. W każdym kawałku zespół ma coś wyjątkowego do zaoferowania, mimo że album wydaje się być podporządkowany jednej koncepcji. Płyta szybko się rozkręca dzięki sporej dawce energicznego i typowo rockowego grania, jak w kawałkach „Ohm”, „Un Año”, czy wreszcie gitarowym „Deplata”, w którym zdecydowane riffy i niebanalne melodie splatają się w imponujących refrenach. Większość utworów to jednak znacznie bardziej nastrojowe kompozycje, jak wspomniany „Felices Inadaptados” o lekko bluesowym klimacie. Wisienką na torcie jest „Manual de Autoayuda”, bardzo dobry pierwszy singiel promocyjny. Z czasem płyta wycisza się i kończy malowniczym „Decreto grey” (z gościnnym udziałem wokalisty zaprzyjaźnionego Catorce) oraz intymnym, pełnym emocji „El Bruto”.
Wyczekiwany powrót Tenpel, płyta „Culto a mi”, wzbudziła sporo skrajnych emocji wśród fanów i recenzentów, ale nie zawiodła – osobiście uważam ją za najlepszą od czasów niedoścignionego debiutu „Areté Despierta” (2007) i EPki „El Método Silencio” (2009). Poddani wielu próbom muzycy wyszli z nich zwycięsko i udowodnili, że są już zespołem dojrzałym, nie zatracili przy tym swojej miłości do muzyki – wciąż kochają kombinować, bawić się dźwiękiem i ryzykować. Cóż więcej pisać, po prostu posłuchajcie!
„Manual de autoayuda”
„Deplata”
Posłuchaj albumu:
Linki zewnętrzne:
- Strona oficjalna tenpel.com
- Facebook @TENPEL
- Twitter @tenpelrocks
- Dyskografia do posłuchania tenpel.bandcamp.com
- Playlista z albumem Areté Despiertana youtube
Zobacz też:
- ZESPOŁY: Tenpel. Zespół o stu twarzach
- NIUSY: Powrót kapeli Tenpel. „Manual de Autoayuda” - zwiastun nowej płyty (06.09.2017)
- NIUSY: Od kołyski aż po grób. Debiut kapeli De la Cuna a la Tumba (02.10.2015)
- NIUSY: Bez nazwy, ale z mnóstwem postrockowej ekspresji. Nowa płyta De La Cuna A La Tumba [ algo sin nombre *]